Szwarnia / Kurort


Jakiś czas temu, kiedy szycie mojej żony jeszcze raczkowało, wszelkie prace prowadzone były w naszej kuchni. Maszyna stała na stole, który przy okazji zawalony był materiałami, poplątanymi nitkami i różnymi przyborami krawieckimi. Na podłodze też walały się materiały, nitki, a nawet szpilki.
Trzeba było naprawdę się nagimnastykować żeby przemieścić się od wejścia do lodówki. A to dość uczęszczana trasa.

Zastanawialiśmy się z żonką czy są jakieś szanse na wygospodarowanie niewielkiej przestrzeni na pracownię krawiecką. Kombinowaliśmy jak konie pod górę, ale w domu nie dało się nic takiego wygospodarować.
I właśnie wtedy żonka wpadła na pomysł, aby zrobić sobie pracownie w „Kurorcie”.
„Kurort” to dość duże pomieszczenie, taki stryszek, nad jednym z budynków gospodarczych na naszym podwórku. Tak na oko, około 20 metrów kwadratowych. Idealne miejsce na pracownie. Nawet jest tam zlew z podłączoną wodą. Co prawda jest tylko zimna, ale zawsze…

Na kompleksowy remont tego pomieszczenia nie mieliśmy kasy, ale mieliśmy zapał, chęci i trochę czasu. Znalazło się też parę litrów białej emulsji.

Jak każdy strych, ten też zawalony był starymi meblami i innymi rupieciami. Porządkowanie tych klamotów zajęło nam dwa dni, potem sprzątanie, malowanie ścian i podłogi. Podłogę pomalowałem specjalną farbą do betonu i właśnie jej zakup był jedynym kosztem jaki ponieśliśmy podczas tego remontu.
Potem już tylko poustawialiśmy meble i stoły, i pracownia krawiecka była gotowa. Jeszcze zamontowałem w oknie moskitierę, bo inaczej to komary zjadłyby moją krawcową. A kilka dni potem mój brat wpadł na pomysł, żeby przed drzwiami wejściowymi zrobić otwieraną moskitierę. Kilka łat, parę metalowych profili, troszkę wkrętów, zawiasy i siatka. Po niecałych dwóch godzinach drzwiczki były gotowe.
Cały remont zajął nam tydzień.

Teraz spędzamy tam dużo czasu. Żonka szyje, dzieci się bawią, a ja przynoszę tam swojego laptopa i też robię tam to co lubię.

A dlaczego „Kurort”? Sam już nie wiem, ale jakoś się tak przyjęło i pewnie tak zostanie. A nazwę „Szwarnia” wymyśliły dzieci, które miały problemy z wymową nazwy „Szwalnia”.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz